Cześć!
No dzisiaj już bardziej absorbujący obiad, choć to nie znaczy, że bardzo czasochłonny :D
Inspiracją był ten przepis, dzięki któremu przypomniałam sobie, że przecież upieczony kalafior smakuje zupełnie inaczej, jego aromat całkowicie się zmienia.
Polecam, bardzo zdrowe kotleciki, no i niskokaloryczne, zdecydowanie. Bogate w pełnowartościowe roślinne białko (soczewica), wysokobłonnikowe.
Bez wstępnego obgotowywania produktów, bez babraniny z jajkami, panierkami, smażeniem, odciekaniem tłuszczu.
No i smak.. zdecydowanie zaskakujący. Ani kalafiorowy, ani soczewicowy.
Warto spróbować, polecam!
pieczone kotleciki kalafiorowo-soczewicowe (wegańskie, bezglutenowe, bez tłuszczu)
(wyszło mi 11,5 kotlecika, ok.62 kcal/sztukę)
- 1 nie za duży kalafior (ok. 880 g)
- minikawałek cukinii (jakieś 70 g - została mi smutna resztka, musiałam ją wykorzystać:P)
- 1 mała cebula
- 3 łyżki mielonego lnu (ja mielę sama i przechowuję w lodówce) + ok. 12 łyżek wrzątku
- 9 łyżek czerwonej soczewicy (zmieliłam ją w blenderze)
- sos sojowy, chilli, curry, słodka papryka, suszone zioła: tymianek i rozmaryn, łyżeczka musztardy
1. Zmieliłam w blenderze len. W miseczce połączyłam go z wrzątkiem i wszystkimi przyprawami, dokładnie wymieszałam, odstawiłam.
2. Następnie w blenderze zmieliłam suchą soczewicę na mąkę. Przesypałam do osobnej miski, odstawiłam.
3. Warzywa rozdrobniłam w robocie kuchennym na malutkie kawałki (wielkości ryżu - nie można ich całkowicie rozciapać i zrobić surowej papy, bo kotleciki średnio wyjdą :P).
Przesypałam je do miski, połączyłam z mąką soczewicową i mieszanką lnianą. Dokładnie wymieszałam.
4. Blachę wyłożyłam papierem do pieczenia, rękami uformowałam kotleciki. Włożyłam do nagrzanego do 180 stopni (z termoobiegiem) piekarnika. Piekłam ok 35 minut do zarumienienia.
Podawałam je z sosem tzatziki z miso (ogórki, jogurt /ja dałam zwykły naturalny, ale można spokojnie użyć sojowego i wtedy będzie wegańsko/, sok i skórka z cytryny, czosnek, odrobina rozrobionego w wodzie miso), oraz z pomidorami ze świeżym oregano, bazylią, czarnymi oliwkami z pestką, kapką oliwy i octu balsamicznego.
Ciężko uwierzyć, że porcja, którą mam na talerzu ma mniej niż 250 kcal, szczególnie biorąc pod uwagę to, jak bardzo się nią najadłam :D
Dzisiaj znowu godzinę zumby cisnęłam, zaczynam też 30 day shred: level 2, bo pierwszy już mi nie wystarcza.. ale no efekty widzę duże :D A rower niestety sobie odpuściłam dziś, pogoda była dziwna, a teraz jest burza. Może jutro, hyh..
Super przepis. Dzieki za udzia w akcji "low Carb".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
lubię takie obiady :>
OdpowiedzUsuńmyślisz, że z zieloną soczewicą też będą dobre?
oczywiście, że będą!
Usuńgeneralnie, każdego strączka można tutaj wcisnąć i będzie się super komponowało, jestem tego pewna :)
zdrowe:)
OdpowiedzUsuńPrzeprowadzam się do ciebie. Ustąp mi trochę miejsca.
OdpowiedzUsuńUwielbiam kalafior w każdej postaci! ;)
OdpowiedzUsuńpysznie i zdrowo ,czyli tak jak lubię ;)
OdpowiedzUsuńAle fajne, ale fajne, ale fajne!!!!!!!!!! <3 Prześlicznie wygląda, zarówno Twoje jak i ten Kikki!! Muszę to zrobić natychmiast a najpóźniej jutro!! Pędzę po kalafiora!! :* Kochana jesteś :*
OdpowiedzUsuńwygląda rewelacyjnie, ta gama kolorów ;). Świetny sposób podania, ja mam z tym zawsze problem na zdjęciach ;).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie ;)
Będę próbować :)
OdpowiedzUsuńPrzed chwilą pożarłam pysznego kotleta z soczewicy by Mama + ryż brązowy, brukselka (tylko dlatego że zdrowa :P) + gotowana marchewka z koperkiem. Było pysznie! Dodatek kalafiora tak jak u Ciebie? Warto spróbować ;)
OdpowiedzUsuń