Zatęskniło mi się za biscotti. Dawno ich nie robiłam :p
W sumie, tak dla przypomnienia, dodawałam już przepisy na dyniowe biscotti oraz czekoladowe biscotti z suszonymi figami.
Te które zrobiłam dziś są taką małą fuzją polsko-włoską.
pachną bosko, waniliowo-śliwkowo-migdałowo-korzennie, mmmm <3
smakują? totalnie uzależniająco!
no i są świetne na tą pogodę!
w sensie, przyprawy korzenne rozgrzewają, otręby dostarczają żelaza, suszone figi świetnie działają na płuca, śliwki zawierają bogactwo witamin (między innymi C, która odgrywa bardzo dużą rolę w odporności organizmu), minerałów, przeciwutleniaczy i pektyn, migdały są zbawienne dla układu sercowo-naczyniowego i są źródłem bardzo zdrowych tłuszczów oraz białka.
śliwkowo-korzenne biscotti z migdałami, otrębami i suszonymi figami
(45 maleńkich sztuk, bez tłuszczu, bez cukru)
- 2 duże garści węgierek (wypestkowałam i rozgniotłam dłońmi na ciapę :D)
- 2 jajka '0' (w opcji wegańskiej użyłabym 2 'lnianych jaj' - czyli 2 łyżek zmielonego siemienia lnianego wymieszanych z 8 łyżkami wrzątku, lub użyłabym jogurtu sojowego ok 150 g lub po prostu więcej śliwek - jestem jednak najbardziej za jogurtem sojowym, bo dodatek protein do masy na te ciastka pozwala spowolnić wchłanianie węglowodanów, przez co nasz organizm nie doznaje szoku insulinowego ;)
- przyprawy: cynamon, kardamon, gałka muszkatołowa, suszony imbir, kurkuma, stewia, chilli w proszku, szczypta soli, łyżeczka esencji waniliowej (tej prawdziwej, brązowej, na alkoholu)
- 2-3 łyżki syropu z agawy (można miód oczywiście :p, w ostateczności cukier)
- ok. łyżeczka octu jabłkowego dobrej jakości (gdyby mi się nie skończyło balsamico to bym dała)
- garść migdałów rozdrobnionych w moździerzu
- 3 suszone figi pokrojone w kosteczkę
- 0,5 szklanki mąki razowej orkiszowej + 0,5 szklanki mąki razowej żytniej
- 0,5 szklanki otrębów pszennych + 1/4 szklanki otrębów owsianych
Przygotowanie jest banalne: wszystkie składniki trzeba wymieszać razem :P
Z uzyskanej masy (jest mocno wilgotna), za pomocą łyżki i zwilżonych dłoni uformowałam 3 cienkie chlebki.
Piekłam je 30 minut w 160 stopniach z termoobiegiem.
Następnie pozwoliłam im ostygnąć przez 10 minut i takie mocno ciepłe kroiłam ostrym nożem w małe kromeczki.
Uzyskane kromeczki piekłam jeszcze z każdej strony po 15 minut, tym razem w 180 stopniach z termoobiegiem.

Idealne z gorzką kawą, albo z wytrawnym czerwonym winem, albo z kawą orkiszową z mlekiem sojowym :D albo z Waszym ulubionym napojem.
Są bardzo chrupiące i twarde, bo to w sumie takie małe sucharki, więc raczej polecam je razem z czymś mokrym.
buziak ;*