Witajcie! ;*
trochę mnie nie było, a to dlatego, że przez tą wichurę/armagedon/koniec świata nie miałam przez jakiś czas prądu, a jeszcze dłużej nie miałam internetu!
w sumie, nie ma tego złego.. mała terapia odwykowa nie zaszkodziła (taak, jestem w sumie uzależniona od internetu, przyznaję ;P).
Przeżyłam, nawet zaczęło mi sprawiać przyjemność nie-siedzenie przed komputerem/iPadem :D
Ćwiczyłam standardowo, wg tego co sobie ustaliłam, dobrze się czułam i czuję... jednak.. mam do Was pytanie.
Czy któraś z Was miała tak, że przez zakwasy międzyżebrowe miała problem z oddychaniem?
W sensie nie że nie mogłam oddychać, tylko miałam takie wrażenie, że sprawia mi to olbrzymią trudność (przez co pojawił się lęk, bo to było w nocy hyh ;P).
Czytałam na ten temat, że tak się może dziać, pytam Was po prostu czy też tak miałyście :P
Na jeden z moich obiadów ostatnich dni zrobiłam sobie czarną fasolę. Zapomniałam już jak pyszna ona jest, bardzo bardzo dawno jej nie jadłam.
Mimo, że moczyłam ją całą noc i pół dnia, franca gotowała się prawie 4 godziny!! ;o
Ale, było warto :D Przepyszna prostota!
czarrrrrrrrna fasola
(3 porcje)
- 3/4 szklanki czarnej fasoli (ilość suchej fasoli przed ugotowaniem)
- 1 cebula
- 2 pomidory
- kawałek cukinii
- sól, sos sojowy, łyżeczka musztardy, słodka papryka, pieprz cayenne, świeże zioła: tymianek, bazylia
- pół łyżeczki oliwy z oliwek
Fasolę moczyłam całą noc. Odlałam wodę z moczenia, zalałam świeżą, gotowałam do miękkości.
W rondelku na oliwie z wodą poddusiłam warzywa (z przyprawami), aż puściły sok i odparowały, dodałam fasolkę, dusiłam jeszcze przez parę minut i voila!
Fasolkę połączyłam z pomidorami pod koniec, ponieważ skórka fasoli ma to do siebie, że w kwaśnym środowisku twardnieje - chciałam tego uniknąć :D
Jadłam z uparowanym brokułem i ogórkiem wymieszanym z jogurtem naturalnym i dużą ilością czarnego pieprzu (ogórek+pieprz mniaaam <3)
Jeszcze muszę się z Wami podzielić kotlecikami z soczewicy które zrobiłam ostatnio - bez mąk, jajek, jakichś bułek tartych i dziwnych zagęstników :P Niestety bez zdjęcia, ale polecam !
2-składnikowe kotleciki soczewicowo-kalafiorowe
(11 kotlecików)
- 3/4 szklanki czerwonej soczewicy (suchej, przed ugotowaniem)
- pół małego kalafiora + kawałek brokuła
- 1 łyżka otrębów pszennych (dla smaku!)
- sos sojowy, sporo curry, łyżeczka musztardy, suszony tymianek, świeży rozmaryn
Soczewicę przepłukałam, zalałam dwukrotnie większą ilością wody. Gdy już się ugotowała, dorzuciłam drobno pokrojone warzywa (i przyprawy) i gotowałam dalej (w razie potrzeby dolewając odrobinę wody oraz często mieszając) aż soczewica się rozpadła, a warzywa lekko zmiękły (cały proces gotowania trwał jakieś 20 minut).
Odstawiłam do przestygnięcia i stężenia (bo początkowo ta masa jest konsystencji hmm gęstej śmietany, jednak w miarę stygnięcia gęstnieje) - na jakieś 15 minut.
Następnie za pomocą łyżki układałam kotleciki na blaszce z papierem do pieczenia, piekłam 20 minut w 180 stopniach z termoobiegiem.
Jadłam z pieczoną cukinią z poprzedniego posta (bardzo ją lubię!) i z ogórkami. Mniam!
najwazniejsze, ze juz z nami znowu jestes! :-)
OdpowiedzUsuńi od razu z takimi pysznosciami <3
uwielbiam, gdy na obiad na moim talerzu laduje brokul! a w towarzystwie czarrrrnej fasoli musi byc naprawde dobry! ^^
Fajnie, że wróciłaś. A przepis na te kotleciki zamierzam wypróbować.
OdpowiedzUsuńNo i znowu smakołyki! Muszę się wziąć za fasolę, bo stanowczo jej u nas za mało! A co to za grybkowe pyszności obok brokułów i ogórków? Też mi smakowicie wyglądają! Dzięki za taga, coś zaraz wykombinuje :)
OdpowiedzUsuń'grybkowe pysznosci'? :p
Usuńnie wiem do konca czy o to Ci chodzi moja droga, ale tam na talerzu obok brokulow i ogorkow jest wlasnie ta fasolka :p
O ja! Bo mi się wydało, że tam taka kurka leży, a to chyba kalafiora kawałek...W takim razie fasolka wygląda przednio smakowicie! No i po składnikach patrząc to same pyszności:) Dzięki za taga :) Pozdrowionka
Usuńbrokuł na obiad to samo zdrowie :D twoja porcja mnie kusi :)
OdpowiedzUsuńSoczewicę to kocham pod każdą postacią, a i fasolą nie pogardzę!
OdpowiedzUsuńPorywam kotleciki, uciekam i zjadam wszystkie po drodze.
OdpowiedzUsuńTen obiad wygląda obłędnie, a kotleciki musiały być przepyszne! :)
OdpowiedzUsuńpysznie wygląda ten obiad, mmm :)
OdpowiedzUsuńwiem coś o internecie.... nie miałam dwa dni, dopiero teraz naprawili ;P
same pysznosci !
OdpowiedzUsuńCzarna fasola mniam, ale też zawsze mam problem z jej długim gotowaniem i niestety zwykle spożywam niedogotowana, dzięki za taga tak w ogóle :D
OdpowiedzUsuńPycha ! :DD
OdpowiedzUsuńWygląda pysznie :)
OdpowiedzUsuńJej, dotknęły Cię skutki Armageddonu :(
OdpowiedzUsuńCzarrrna fasola mi pasi :D
Uwielbiam te twoje przepisy.:D
OdpowiedzUsuńO! Wypróbuje ten przepis na kotleciki z czerwonej soczewicy. Mam tylko taką i jej "ukotletowienie" nigdy mi nie wychodziło. Wszyscy mówili, że lepiej kupić brązową (zieloną?) soczewicę...
OdpowiedzUsuńMuszę kiedyś zrobić takie kotleciki;)
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawe danie ;)
OdpowiedzUsuńjak zawsze podajesz ciekawe propozycje smaków.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie ;)
Hej, fajnie tutaj u Ciebie :) Miałam zakwasy, zamostkowe i chwyciły mnie w nocy, pojechałam na pogotowie, bo myślałam, że mam zawał, oddychać nie mogłam, dzien wcześniej wieczorem zrobiłam ponad 70 pompek. Lekarz się śmiał ze mnie. Wykluczyli incydent sercowy natychmiast, mają swoje sposoby, ale najadłam się strachu. Ścisk Pepsi Eliot
OdpowiedzUsuń