Jestem zakochana w kuchni włoskiej i we Włoszech też :D Byłam tam w wakacje, w październiku wybieram się znów.
Jednym z najpyszniejszych deserów i z pewnością jednym z najprostszych w przygotowaniu jest panna cotta.
Deser o konsystencji pomiędzy musem a galaretką, bardzo bogaty. Wystarczy bardzo mała ilość, aby się nasycić. Najpyszniej smakuje ze świeżymi malinami <3
waniliowa panna cotta
(4-6 porcji)
- 500 ml śmietanki 30-36 %
- 1/2 szklanki mleka (dowolnego)
- 3-4 łyżki ksylitolu (można zastąpić cukrem trzcinowym, kokosowym lub ulubionym słodzidłem)
- 1-2 łyżeczki pasty waniliowej
- 2 płaskie łyżeczki żelatyny w proszku
1. Śmietankę wraz z mlekiem, ksylitolem i pastą waniliową podgrzej prawie że do temperatury wrzenia.
2. Żelatynę rozrób w 2-3 łyżkach zimnej wody i dodaj ją do masy śmietanowej. Wymieszaj dokładnie trzepaczką.
3. Przelej do dowolnych naczyń, zostaw w temperaturze pokojowej do ostygnięcia.
4. Przełóż do lodówki (każdą porcję przykryj czymś z wierzchu), chłodź co najmniej 2 godziny.
5. Aby panna cottę ładnie podać, umocz naczynko w której ona się znajduje na chwilę we wrzątku, a następnie obróć do góry nogami na talerz, w razie potrzeby pomagając sobie nożem. Lekko rozpuszczone brzegi pana cotty stworzą sos. Przyozdób dowolnymi owocami lub czekoladą/karmelem/sosem.
PS. Przed wakacjami udało mi się obronić z całkiem niezłą oceną, teraz jestem licencjonowaną panią dietetyk. :) Jednak wybieram się do Wawki na kierunek food design, nie mogę się doczekać <3
Pozdrawiam Was, mordeczki!! :*
Mmm, wygląda cudownie :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten deser!
OdpowiedzUsuńWitaj,
OdpowiedzUsuńuwielbiam ten deser, ale muszę przyznać, że Panna Cotta jedzona we Włoszech zrobiona przez gospodynię, u której mieszkaliśmy smakuje kompletnie inaczej niż wszystkie jakie potem (i przedtem) próbowałam w restauracjach czy też domach prywatnych. Pamiętam, że tamta oryginalna była zrobiona tylko z trzech składników: śmietany, białek i miodu. Rozpływała się w ustach. Czekałam na dodatek żelatyny, albo cukru, ale nic z tych rzeczy. To mnie ucieszyło, bo żelatyny staram się unikać jako początkująca (od lat :-))) wegetarianka.
Mam pytanie wynikające z innego posta, ale nie wiem czy do starszych zaglądasz, więc wkleję tutaj:
W składnikach dressingu do sałatki http://arbuzowedaiquiri.blogspot.com/2012/06/saatka-grillowana-cukinia-pieczarki.html
jest "łyżka żywego octu jabłkowego (domowej produkcji)". Nie widzę na blogu przepisu jak zrobić ocet jabłkowy. Proszę proszę podziel się swoją metodą. Dobrej jakości ocet jabłkowy jest strasznie drogi, a ja go używam do celów kosmetycznych. Z góry dziękuję za przepis.
Pozdrawiam i witam w W-wie, jeśli dotarłaś (bardzo ciekawy kierunek - zazdroszczę) :-))))
Ola
Jej jaki świetny blog! znalazłyśmy tu mnóstwo przepisów idealnych dla nas. Będziemy korzystać z tej skarbnicy przepisów jak najwięcej :D
OdpowiedzUsuńP.S. kierunek brzmi świetnie, mamy nadzieję, że będziesz dzielić się wrażeniami :)
Wow jęzli smakuje tak jak wygląda to z chęcią spróbuję!
OdpowiedzUsuńMała chwila zapomnienia!
OdpowiedzUsuń