Większość z Was nie wie, że parę lat temu, po zdaniu matury, poszłam na studia do Poznania.
Tam więc poznałam rogale Świętomarcińskie, stałam się ich olbrzymią fanką i potrafiłam ich zjeść kilka 11 listopada.
Jednak to było KIEDYŚ, teraz moje podniebienie zupełnie odzwyczaiło się od kupnych słodyczy.. dobrze, że aktualnie nie ma mnie w Poznaniu hehe, dzięki temu nie ma pokusy ;D
obecnie jestem w Kielcach, w moim mieście rodzinnym, nie przeszkadza mi to jednak świętować razem z Poznaniem, chociażby tylko na odległość ;D
W związku z tym upiekłam, zupełnie nietradycyjne i odbiegające od idei rogala Świętomarcińskiego, rogaliki.
Nie użyłam do nich cukru, no i tłuszczu jest dość mało - a użyłam tylko tego zdrowego, więc spokojnie można się skusić na jednego czy dwa bez skutków ubocznych ;)
W masie na rogaliki jest również marchewka, do tego zainspirowała mnie cudowna pinkcake.
Smak? Niepowtarzalny. Polecam spróbować!
rogaliki marchewkowe z masą orzechową
(bez cukru, wegańskie, inspiracja)
16 sztuk
*ciasto na rogaliki*
- 2 kopiaste łyżki oleju kokosowego nierafinowanego zimnotłoczonego
- 3 łyżki oleju rzepakowego nierafinowanego zimnotłoczonego
- koło 300 g marchwi startej na drobnych oczkach
- chlust domowego mleka migdałowego (dla marudzących: ok 1/4 szklanki - zależy od wilgotności marchwi)
- ok. 2 szklanki mąki razowej (zmieszałam pełnoziarnistą Lubellę 3 zboża z pełnoziarnistą pszenną)
- 2/3 łyżeczki stewii (biały proszek, 95 % glikozydów stewiolowych - 300 razy słodsza od cukru)
- szczypta soli
Najpierw wymieszałam startą marchew z tłuszczem, stewią i solą (olej kokosowy jest w formie stałej, więc trzeba wszystko chwilę pomieszać, żeby się ładnie połączyło). Następnie wsypałam mąkę, wymieszałam ręką i dodałam mleko migdałowe do uzyskania odpowiedniej konsystencji - lekko lepkiej, ale dość zwartej.
Ciasto odłożyłam do lodówki i zajęłam się przygotowaniem masy orzechowej.
*masa orzechowa*
- po sporej garści: migdałów i nerkowców
- kilka fig suszonych
- kilka moreli suszonych
- parę łyżek wrzątku
- odrobina kardamonu i skórki cytrynowej
- 1 łyżka syropu z agawy (można spokojnie pominąć)
Orzechy podprażyłam na suchej patelni, żeby wydobyć z nich więcej aromatu.
Suszone owoce zalałam paroma łyżkami wrzątku, żeby troszkę zmiękły (moje i tak były miękkie).
Wrzuciłam orzechy do blendera, zmiksowałam na mączkę. Dorzuciłam owoce wraz z wodą w której się moczyły i resztą składników, zblendowałam ponownie. Powstała lepka masa, z widocznymi kawałeczkami orzechów.
Gdy ciasto się schłodziło (minimum godzinę, optymalnie całą noc), podzieliłam je na 2 części. Każdą z nich rozwałkowałam na dość cienkie kółko, które podzieliłam na 8 trójkątów (jak pizzę ;p). Na środek każdego trójkąta kładłam po łyżeczce nadzienia i zawijałam rogaliki :)
Piekłam w 180 stopniach z termoobiegiem przez 30 minut.
Mniam!
dziękuję bardzo za zaproszenie! postaram się odpowiedzieć jak najszybciej, chociaż dzisiaj już jedną solidną porcję pytań mam za sobą. :D
OdpowiedzUsuńdziękuję za nominację ,jutro odpowiem ;)
OdpowiedzUsuńsuper te rogaliki ,porywam ci pare ;d
mogłabyś napisać, jakiej dokładnie stevii używasz i gdzie ją kupujesz?
OdpowiedzUsuńPosiadam 2 rodzaje stewii w domu:
Usuńpierwszy, którego używam od dawna ale dość rzadko, to sproszkowane liście stewii. proszek ten ma zielony kolor i mocno specyficzny smak i zapach.. dodaję go czasami do owsianki, bo oprócz stewii wrzucam tam też dużo przypraw korzennych które zabijają ten specyficzny posmak.
drugi, który mam stosunkowo od niedawna, to biały proszek, który w składzie ma 95% glikozydów stewiolowych i 5 % wody.
Firma się nazywa PlantaDulce. Kupiłam w sklepie ze zdrową żywnością, 27,60 za opakowanie 30 g. Cena spora, ale ten słodzik jest bardzo, bardzo wydajny (300 razy słodszy od cukru) - jeśli słodzę nim owsiankę, dodaję 1/4 łyżeczki od herbaty i owsianka wychodzi baaardzo słodka!
są jeszcze takie rodzaje stewii w postaci białego proszku, które nie są aż tak skoncentrowane - są 'jedynie' kilkanaście, kilkadziesiąt razy słodsze od cukru :P Trzeba sprawdzać skład:)
Pozdrawiam!
ja właśnie odkładam talerzyk po moim marcińskim rogalu, pycha ... akurat ten smakołyk to jeden z niewielu słodyczy, który kupuję, bo warto :)
OdpowiedzUsuńCiekawy zamiennik ;p
OdpowiedzUsuńŚwietna alternatywa :)
OdpowiedzUsuńFajny rogalik! A ja tych marcińskich rogali nigdy nie jadłam... kiedyś muszę się wybrać do Poznania w listopadzie i spróbować :) Choć szczerze mówiąc, Twój ciekweij mi wygląda niż te cukierniowe... :)
OdpowiedzUsuńświetne rogaliki, porywam jednego :)
OdpowiedzUsuńCudne te rogaliki!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję za odpowiedzi:) Oj, wpadłabym ta Twoje ciasto!:) Też jadłam marchewkowe lody od Giuseppe:)
Ekstra wypasione rogaliki i bardzo zdrowe, jak wszystko u Ciebie:)
OdpowiedzUsuńale super te rogaliki! kusisz :)
OdpowiedzUsuń